Andre Gunder Frank
Recenzja książki Davida Landesa, Bogactwo i nędza narodów


From: Patrick Manning <manning@neu.edu>
List Editor: Patrick Manning <manning@neu.edu>
Editor's Subject: H-WORLD review--Frank on Landes, Wealth & Poverty
Author's Subject: H-WORLD review--Frank on Landes, Wealth & Poverty
Date Written: Mon, 11 May 1998 17:37:18 -0500
Date Posted: Mon, 11 May 1998 17:37:18 -0500

**************************************************
Uwaga od redakcji: Wraz z niniejszą korespondencją powracamy do publikowania recenzji dla naszych subskrybentów. Po swoim starcie w 1994-95 roku, H-World, kierowane wówczas przez Dana Segala, ponownie zacznie zbierać i rozsyłać recenzje najważniejszych prac na temat historii globalnej, z perspektywy globalnej. Zapraszamy do korzystania z zasobów projektu recenzji. Poniższa recenzja wysłana również została do abonentów H-Asia, oraz prawdopodobnie na inne listy dyskusyjne. Została ona poprzedzona notą od redaktora H-Asia, Marylin Levine'a.PM
**************************************************

Uwaga od redakcji:

Poniżej publikujemy odpowiedź na recenzję dzieła Davida Landesa "The Wealth and Poverty of Nations" ("Bogactwo i nędza narodów"), która ukazała się w New York Review of Books. Autorem odpowiedzi jest Andre Gunder Frank z University of Toronto, którego własna praca, ReOrient: Global Economy in the Asian Age zostanie wydana w maju/czerwcu 1998 roku przez University of California Press. Profesor Frank kontaktował się z profesorem Landesem w sprawie dialogu - chętnie o tym donosimy i opublikujemy również odpowiedź profesora Landesa w nadziei na bardziej wyczerpującą debatę. Zapraszamy do wzięcia udziału w wymianie opinii na temat poruszonych tu problemów również członków listy H-Asia - mamy nadzieję, że przyczynimy się w ten sposób do lepszego zrozumienia historii światowej i historii Azji.


THE WEALTH OF NATIONS AND THE POVERTY (Bogactwo i nędza narodów) DAVIDA LANDESA
recenzja
ANDRE GUNDER FRANK
University of Toronto
96 Asquith Ave. Toronto, Ont. Canada M4W 1J8
Tel:416-972 0616  Fax:416-972 0071
e-mail: agfrank@chass.utoronto.ca

Książka Davida Landesa (recenzja w NYRB nr April 23, 1998) zaczyna się od zdania: "moim celem przy pisaniu tej książki było stworzenie historii świata". Recenzent, William McNeill, pokazuje, że Landes całkowicie minął się ze swoim celem. Tak naprawdę "Landes nie próbuje zrozumieć tej historii... (Zamiast tego) jego wizja przeszłości człowieka jest ukształtowana (powiedziałbym - zeszpecona) przez ... europejską historię gospodarczą.... Nic innego nie ma dla niego znaczenia". Zgadzam się z McNeillem, gdy twierdzi, "że w jego podejściu pojawiło się wiele poważnych błędów", jednak zamierzam tu pokazać parę kolejnych defektów, których McNeill nie dostrzegł lub też był zbyt uprzejmy, żeby je wytknąć. Wydaje się zastanawiające to, że książka ta otrzymała entuzjastyczne recenzje w innych środkach masowego przekazu i wsparta jest rekomendacją ze strony laureatów nagrody Nobla z ekonomii, nawet John Kenneth Galbraith stwierdził, że jest ona "rzeczywiście fantastyczna". Tak naprawdę smutne jest to, że Landes nawet nie próbuje odnieść się do historii globalnej świata, skutkiem czego całkowicie lekceważy możliwość porównania, nie mówiąc już o opisaniu stosunków, między Zachodem a resztą świata. Prezentując poniżej bardziej szczegółową krytykę jego pracy, zarysowuję jednocześnie alternatywne podejście jeśli chodzi o historyczną, i może bardziej realistyczną, analizę historii świata, w której wysoka pozycja Azji aż do dziewiętnastego wieku może być rozważana w związku z jej ponownym wzrostem w sensie potęgi dzisiaj.

Zdanie, od którego zaczyna się recenzja McNeilla to cytat z Landesa, który pojawia się we wszystkich innych recenzjach, które czytałem: "Jeśli mielibyśmy nauczyć się czegokolwiek z historii rozwoju gospodarczego, to jest to fakt, że największe znaczenie ma w niej kultura". Dla większości recenzentów wydaje się to największą zaletą i sukcesem tej pracy. Dla McNeilla i dla mnie osobiście jest to drugie poważne niepowodzenie tej książki i jej autora. Oczywiście, wszyscy jesteśmy omylni, jednak niektórzy z upływem czasu starają się doskonalić. McNeill (1990) sam dokonał korekt swojej pracy Rise of the West dwadzieścia pięć lat po jej publikacji i przekonał się, że błędnie odrzucał związki systemowe w świecie w przeszłości i że nadmiernie akcentował dominację amerykańską w dzisiejszym świecie. Sam dokonuję obecnie przewartościowania swoich tez z 1967 (centrum-peryferia) i 1978 (akumulacja światowa) co do kwestii rozwoju/zacofania, które oparte były na przesłankach o charakterze europocentrycznym, i zastępuję je nowymi ideami w książce ReOrient: Global Economy in the Asian Age (1998). Czego nauczył się Landes od czasu, gdy rozważał te same kwestie w swojej pracy Unbound Prometheus z 1969 roku? Zebrał jedynie więcej argumentów na ten sam temat: "Zachód kontra reszta świata", cytując równie błędną i (czasowo ważną) ideę historii: "zwycięzca bierze wszystko" wyznawaną przez Samuela Huntingtona.

Jednak uprawianie historii, nie mówiąc już o historii światowej, w ten sposób okazało się prowadzić do nikąd już trzy dekady temu, równie wątpliwe wydaje się więc uprawianie jej w ten sposób dzisiaj. Jak zauważył bowiem w 1968 roku nieżyjący już islamicysta i historyk światowy, Marshall Hodgson:

Wszystkie próby, które rozumiałem jako możliwość odwołania się do przed-nowoczesnych wyróżników Zachodu w obliczu bardziej szczegółowych analiz historycznych okazały się niepowodzeniem, gdy coraz więcej społeczeństw zaczęło być poznawanych tak dokładnie jak te z Zachodu. Stosuje się to również do wielkiego mistrza, Maxa Webera, który starał się dowieść, że Zachód dysponuje przypisaną mu "organicznie" unikalną właściwością racjonalności i aktywności (Hodgson 1993:86).

Hodgson (1993) oraz Blaut (1991,1992,1993,1997) nazywają to podejście sugestywnie jako "historia tunelowa", która, jak w przypadku widoku z tunelu, zwraca uwagę jedynie na wyróżnione (wewnątrz-europejskie) przyczyny i skutki, i nie widzi całego poza-europejskiego wkładu, który miał miejsce podczas kształtowania historii Europy i świata. Jednak Landes nieporuszenie trzyma się swojej wizji i wciąż ignoruje, czy też nie zwraca uwagi, na dokonania historii światowej, która rozwinęła się od tego czasu.

Mając tego świadomość, McNeill może słusznie stwierdzić, że Landes "zakłada niezmienność kultury (w Chinach) ... a jego rozdziały na temat Ameryki Łacińskiej, państw muzułmańskich i Chin (a także Rosji) bez żenady trudności w ich modernizowaniu się przypisuje defektom, którymi cechują się ich kultury i istniejące tam instytucje". McNeill większość z tych "założeń" nazywa "nieprzyzwoicie triumfalistycznymi psedu-przesłankami", których wyraz można znaleźć w terminologii, którą posługuje się Landes: uparty, zacięty, pracowity; skąpy, świętoszkowaty, obłudny; naturalne zdolności, iloraz ciekawości, zaciekła rywalizacja, tępa uległość; udawanie jednolitości i potulności w społeczeństwie iberyjskim, w którym potrzebne były zdolności, ciekawość, inicjatywa i zaangażowanie obywatelskie; galijskie bete noire i brak zaufania w stosunku do Brytyjczyków; śródziemnomorska nietolerancja religijna i intelektualna; samoczynny archaizm, zachłanność i niewydajne jarzmo osmańskie; nieudolność społeczna i kulturowa Egiptu; Rosjanie byli jeszcze gorsi (i) przyzwyczajeni do nędzy i ignorancji. Indie mogły tylko marzyć o rewolucji technologicznej, ale nie były na nią gotowe, ponieważ to wymagałoby wyobraźni, która przekraczała zdolności Hindusów przyzwyczajonych do nędzy i ignorancji. Jednak, jak wszyscy wiemy, Indie nie tylko dominowały nad światowym rynkiem przędzalniczym, ale też produkowały lepsze, bardziej wytrzymałe i tańsze statki, które kupowała brytyjska Kompania Wschodnio-Indyjska, i nawet je wypożyczała aż do roku 1830, gdy zostały one zastąpione przez statki parowe.

Chociaż Landes pisze: "jeśli ktokolwiek chce zrozumieć światową historię gospodarczą, musi badać Chiny" (23), wynikiem jego własnych "badań" jest konstatacja, że również Chińczykom brakowało rozmachu, wytrwałości, a przede wszystkim ciekawości - byli kulturowo i intelektualnie homeostatycznym światem, który mógł trwać dalej, nie zmieniając się zanadto; brakowało im zainteresowania technologią, cechowało ich odrętwienie, jeśli chodzi o technikę i naukę; nie posiadali instytucji zajmujących się badaniami i odkryciami (w najbardziej wykształconym narodzie świata!); czuli wstręt do interesu i nie kierowała nimi zachłanność i namiętność. Cechowali się nadzwyczajnym introwertyzmem, izolacjonizmem, niechęcią do ryzyka, irracjonalnością, ksenofobią, arogancją, pychą, trwałą pasywnością, auto-defetystycznym eskapizmem; byli nagannie bronieni i łatwo by ich było pokonać, i tak dalej. Jednak nawet Landes jest świadomy sprzeczności w opisywanej przez siebie rzeczywistości, i tego, że sam jest za niektóre z nich odpowiedzialny - jak pisze, "niektóre z moich stwierdzeń mogą się wydawać kliszami" (523), i zauważa nawet, że "na stereotypy te składa się uncja prawdy i funt lenistwa myślowego" (174) ze strony innych autorów. A co z jego własnymi założeniami i przekonaniami na temat "tego, co stanowi istotę: kultura, wartości, inicjatywa" (253) oraz instytucji, które "są za wszystko odpowiedzialne".

Co więcej, Landes sam sobie zaprzecza, a cała książka roi się od tego typu przykładów, ponieważ, jak słusznie zauważa McNeill, "Landes najwidoczniej nie jest w stanie się zdecydować": Portugalia miała niedociągnięcia intelektualne (137) oraz "Półwysep Iberyjski nie zdążył załapać się na tak zwaną rewolucję naukową" (180), ale "portugalski profesor astronomii i matematyki wynalazł noniusz, który znacznie udoskonalił nawigację i odczytywanie danych astronomicznych (204). "Hiszpanie z łatwością pokonali Azteków dzięki temu, że ci ostatni byli podzieleni" (294), natomiast Katalonia była "wyjątkiem" (250). Gildie działały w oparciu o grę o sumie zerowej co do kosztów i zysków (42) i w związku z tym stały się hamulcem zmian, ale "gildie istniały na całym świecie - w Europie, ale też na ziemiach muzułmańskich, w Indiach, Chinach i Japonii" (242).

Te i inne przykłady, gdzie stanowisko Landesa stoi w sprzeczności z faktami, i często samo ze sobą, są wynikiem tego pierwotnego grzechu europocentryzmu, który spostrzega też McNeill: "jego przekonanie, że tylko to, co działo się w Europie miało jakiekolwiek znaczenie, podczas gdy reszta świata odpowiadała tylko na nowinki, które najpierw przetrawiła Europa. Wszystko to jest wyjątkowo wątpliwe... (podobnie jak) uznanie zmian gospodarczych w innych miejscach na świecie za trywialne... (skoro) większa część ludzkości - jakieś cztery piąte - pochodzi od narodów nie-europejskich". Jednak niechęć do przypatrzenia się uważnie na rzeczywistość historyczną pozostałej części świata, nie mówiąc już o świecie jako całości, również umożliwia Landesowi zaproponowanie co najmniej trzech tuzinów zdań i stwierdzeń "faktualnych" na jej temat, które należy po prostu odrzucić na mocy całej masy samych dowodów historycznych. To z kolei wypacza możliwość porównania go z innymi przedstawicielami rzekomego "ekscepcjonalizmu Zachodu", który zresztą od dawna jest negowany przez wyniki badań historycznych i teorii społecznej, ostatnio przez Jacka Goody'ego (1996) w jego pracy pod tytułem "The East in the West". Bardzo dużo stwierdzeń głównych i pochodnych Landesa jest odbiciem jego fałszywego europocentrycznego nastawienia - uniknąłby go, jeśli wziąłby na poważnie pod uwagę trzy ostatnie dekady i wyniki prowadzonych od tego czasu badań.

Mimo to Landes obstaje przy swoim i wciąż stwierdza coś, co stoi w sprzeczności z faktami, na przykład: "przerwa w islamskim i chińskim rozwoju technologicznym" (200), "chińskie rolnictwo nie mogło oczywiście rozwijać się wystarczająco szybko" (24); dostawy towarów z Europy mogły okrążać Chiny w roku 1450, a następnie "Europa była w stanie bez problemu rozprzestrzenić się wszędzie na powierzchni planety dzięki dalekiemu zasięgowi okrętów wojennych" (89); a "dwieście pięćdziesiąt lat temu ta przepaść w dochodach między Europą, a powiedzmy, Azją Wschodnią lub Południową (Chiny lub Indie) wynosiła około 1.5 lub 2 do 1". Tak naprawdę żadne z powyższych, i wielu innych, przekonań Landesa nie posiada jakiegokolwiek potwierdzenia w rzeczywistości. Tak naprawdę przeważnie coś przeciwnego jest cały czas wykazywana historycznie i empirycznie. Ale nie dla Landesa, który w zamian woli raczej pisać "Wielka Brytania wymyśliła samą siebie" (215) czy "W Wielkiej Brytanii przemysł nie otrzymał nic od państwa" (265), co również spotyka się z krytyką McNeilla za brak odniesienia się do popytu militarnego i ochrony ze strony państwa.

W jaki więc sposób udaje się Landesowi popełnić te i wiele innych rażących historycznych błędów? Sam odpowiada na to pytanie, pisząc: "sam fakt, że coś jest oczywiste, nie oznacza, że ludzie zdają sobie z tego sprawę, czy też, że poświęcą swoje przekonania na rzecz rzeczywistości" (493), oraz w swojej rezygnacji z tego w przypadku Indii na jednej ze stron (165): "Liczby zasługują na uwagę tylko wtedy, gdy umieszczone zostają w kontekście historycznym". W ten sposób Landes sam sobie kopie dołki, i sam w nie wpada. Nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo opiera się o swoje własne przekonania na przekór rzeczywistości, właśnie dlatego, że całkowicie błędnie zrozumiał kontekst historyczno-światowy. Ten właśnie fakt, że Landes w obliczu historycznych i empirycznych dowodów, których nie widzi, czy też je odrzuca, "(Landes) wydaje mi się niekompetentny co do problemu technologii w świecie europejskim i chińskim", który, przeciwnie do tego, co twierdzi Landes, pokazuje wyższość Azji aż do dziewiętnastego wieku. McNeill akcentuje w tym momencie, choć jego argumenty nie są pełne, że ekstremizm eurocentryczny i weberyzm (również, tak, tak - marksizm!) Landesa całkowicie zasłaniają przed nim realizm gospodarki światowej i jej historii.

Twierdzą, że "kultura ma największe znaczenie; (tutaj Max Weber miał rację)" (516) Landes robi dokładnie to, co krytykuje u Arystotelesa, że "trzeba wyjaśniać zjawiska odwołując się "istoty" rzeczy", a odrzucając i negując samą historię świata, którą pierwotnie pragnął napisać. Zamiast tego, jak zauważa McNeill, cała jedna trzecia rozdziałów książki Landesa poświęcona jest "ekscepcjonalizmowi" europejskiemu. Najważniejsze jest rzekome europejskie "wynalezienie wynalazku" (rozdział 4) oraz "siedemnastowieczna rewolucja naukowa". Jednak sam autor pisze o wierze Newtona w alchemię i transmutację materii, i stwierdza, że "naukowcy w osiemnastym wieku nie byli w stanie wyjaśnić, w jaki sposób pracuje silnik parowy" (206). A zatem, jak to się stało, jak dalej twierdzi Landes na tej samej stronie 206, że "metody naukowe i wiedza znalazły spełnienie w zastosowaniu - przede wszystkim w technologii militarnej"? "Chodzi tu o fakt technologicznego prymatu Zachodu... Moje założenie co do absolutnych korzyści i walorów (zachodniej) wiedzy naukowej i wydajności technologicznej jest dziś mocno atakowana, nawet w świecie uniwersyteckim (i jest) rozumiana w ramach prymatu uczuć nad wiedzą.... (514, 513, oraz przykładowe odniesienie się w przypisie: "stąd A.G. Frank").

Niezależnie jednak od jego czy moich uczuć, wiedza Landesa i jego założenia oparte są na "faktach", które są błędne. Prawda jest taka, że nauka zachodnia przed 1870 rokiem nie miała żadnych osiągnięć, jeśli chodzi o technologię, co potwierdzają autorytety naukowe od Francisa Bacona (1561-1626) do Thomasa Kuhna (1967). Robert Adams zbadał konkretne przypadki i dzieła innych autorytetów w tej sprawie i sam stwierdza w wielu przypadkach, że nauka nie miała zupełnie wpływu na technologię aż do całych stu lat po rewolucji przemysłowej. Tak naprawdę Steven Shapin (1996) zaprzecza nawet, że w ogóle miała miejsce tak zwana siedemnastowieczna rewolucja naukowa, a Floris Cohen (1994:500) mówi, że "pojęcie to już spełniło swoją użyteczną rolę (dla takich autorów jak Landes); nadszedł czas, aby się go pozbyć". Ale Landes wcale tak nie uważa.

Nie mówiąc już o błędach logicznych, pokazanych przez Jacka Goody'ego (1996), związanych z łączeniem nowości takich jak rewolucja naukowa i przemysłowa na świecie, z trwałymi "cechami" Europy, to rzekome przyczyny tej transformacji są nie tylko historycznie i empirycznie fałszywe, ale dzieje się tak też z wieloma innych jego założeniami. Ponieważ, jak słusznie spostrzega McNeill, nie tylko cztery piąte świata są nie-europejskie, ale ponadto azjatycki, a zwłaszcza chiński i hinduski świat były bogatsze, bardziej wydajne w sensie produkcyjnym i o wiele bardziej konkurencyjne niż Europa, pozostająca w latach 1750-1800 na marginesie euroazjatyckiego świata gospodarczego i historycznego, jak mówi o tym co jakiś czas Adam Smith w 1776 roku. Legendarny wschodnio-zachodni handel "orientalny" przyniósł o wiele więcej dochodu, niż to srebro, które Europejczycy przywieźli z sobą na wewnątrz-azjatycki rynek "krajowy"; i pod tym względem, jak sam spostrzegł Dyrektor brytyjskiej Kompanii Wschodnio-Indyjskiej w 1688 roku, we wszystkich portach hinduskich udziały europejskie razem wzięte stanowiły mniej niż dziesięć procent handlu na Oceanie Indyjskim między samymi krajami azjatyckimi. Na kwitnącym Morzu Południowo-chińskim Europejczycy byli jeszcze bardziej marginalni, a na Morzu Północno-chińskim, nie mówiąc już o samych Chinach, Europejczycy byli w ogóle nieobecni. Nawet później Europa i Zachód nie sprawowały tam żadnej władzy, wbrew temu, co głosi triumfalizm Landesa.

McNeill mówi o kilku innych powodach błędów Landesa, w tym o najważniejszym: "Landes po prostu lekceważy demografię... kluczowy aspekt "środowiska życia" człowieka - wzrost i spadek populacji... (i proponuje) mylne, i prawdopodobnie nieprawdziwe, twierdzenia". Nie "prawdopodobnie", a całkowicie! Wszystkie nowoczesne szacunki empiryczne, włącznie z europejskimi autorytetami - Bairochem i Maddisonem, których Landes cytuje i którym dziękuje w przedmowie za pomoc, zgadzają się, że w 1800 roku dochód na mieszkańca wciąż w Chinach był wyższy niż w tym samym roku w Europie. Te i inne źródła pokazują tę samą regularność co do ogólno-światowego i porównawczego wzrostu populacji, produkcji i dochodu, która mówi o czymś przeciwnym do tego, co stwierdza Landes: przed dziewiętnastym wiekiem wielkość zaludnienia w Europie pozostawała na tym samym poziomie - około 20 procent ludności świata, i wytwarzała jeszcze mniej, niż tak liczba, bogactwa, podczas gdy produkcja Azji rosła wystarczająco szybko, by zwiększyć wkład w światową wielkość populacji z 60 procent do 66 procent, wytwarzając równocześnie znacznie więcej - 80 procent - bogactwa światowego (Frank 1998). Dla Landesa jest zupełnie odwrotnie. Mimo to w osiemnastym wieku Azja, a zwłaszcza Chiny i Indie były bardziej wydajne gospodarczo niż Europa, a ich poziom dochodu oraz konsumpcji na mieszkańca, podobnie jak produktywność i długość życia, znacznie przekraczały dane z Europy, rosły o wiele szybciej niż w Europie Zachodniej i Wielkiej Brytanii.

McNeill gani również słusznie Landesa za pogląd, że świat Adama Smitha zaczął się tak naprawdę 500 lat wcześniej i że źródła "narodzin Zachodu" oraz rewolucji przemysłowej sięgają roku 1000. Jednak mimo że upłynęło tak wiele czasu, Smith nie był w stanie zauważyć tych faktów, nie widział nawet samej rewolucji przemysłowej w 1776 roku. Podobnie było, jak Landes sam zauważa, z Malthusem i Ricardo jedno o dwa pokolenia później. Jednak ze swojej perspektywy Landes utrzymuje, że zna powody tej nagłej i nieoczekiwanej transformacji i że "głównym czynnikiem - motorem - była cywilizacja zachodnia i jej rozprzestrzenienie się" (513), która znowu zakotwiczona jest w praktycznie wiecznych wartościach judeochrześcijańskich, w Biblii (38, 58), ale - tylko w Europie! Zaprzeczając poglądowi, że Europa pojawiła się stosunkowo późno, Landes stwierdza, że "to całkowicie błędna opinia. Jak pokazują dane historyczne, przez ostatnie tysiąc lat Europa (Zachód) była głównym sprawcą rozwoju i nowoczesności" (xxi). Co jest jeszcze bardziej niepokojące, to fałszywe, przeczące faktom przekonanie podzielane jest przez dwa tuziny redaktorów i zespół konsultantów, którzy tworzą magazyn LIFE: wydanie specjalne z września 1997 roku na temat "Milenium" w liście 100 najważniejszych "sprawców postępu" na świecie umieszcza 83 nazwiska osób pochodzenia europejskiego. Fernand Braudel przesadził może twierdząc, że Europejczycy wynaleźli historię, ale gdy dodał, że zrobili z niej dobry użytek - dla siebie samych, miał wówczas stuprocentową rację. Na wszystkie historyczne i teoretyczne dowody wadliwości idei o "europejskim wynalazku" Landes ma jedną odpowiedź: to oznaka "eurofobii" i "myślenia anty-eurocentrycznego (które) jest po prostu anty-intelektualne; no i stoi w sprzeczności z fatkami" (514).

Jednak to sam Landes stwierdza, że pogląd ten stoi w sprzeczności z faktami i jest jawnie błędny: Dane historyczne dość jednoznacznie pokazują, że w czasie pierwszej połowy tego tysiąclecia Europa była jedynie najbardziej marginalną zachodnią "wypustką" kontynentu euroazjatyckiego, zwłaszcza dla Chin, jak zauważa również McNeill. Jednak, jak wynika z lektur na temat danych historycznych, nawet przez kolejne trzysta lat od 1500 do 1800 roku Europa pozostawała co najwyżej dość drugorzędnym graczem w kasynie światowej gospodarki, gdzie jedynym dobrem, które mogła ona zaoferować było złoto, a zwłaszcza srebro z obu Ameryk. Co więcej, kalorie "wyciągane" z importowanego kolonialnego cukru i zboża znad Bałtyku, a także z hinduskiego przemysł włókienniczego, który zastąpił hodowaną rodzimą wełnę (wymagając mniej owiec do jedzenia, mniej trawy i mniej ludzi, jak mówi przysłowie), stanowiły uzupełnienie kapitału i zwolnionych zasobów naturalnych i ludzkich, które mogłyby być użyte w inwestycjach i rozwoju Europy Zachodniej. Jednak wszystkie te uzupełnienia i "środki zastępcze" wytwarzane były gdzie indziej przez niewolników i służbę lub też były kupowane za srebro i złoto pochodzące z Ameryki. Jednak nawet po to, aby zdobyć i utrzymać tę pozycję pasożyta na światowej arenie gospodarczej, Europa musiała wysyłać i sprzedawać swoje jedyne dobro eksportowe, które posiadała - srebro, które było łupem z grabieży obcego kontynentu. Za jego pomocą sama musiała spłacać swój niekończący się deficyt w wymianie handlowej i sprawić, żeby powstał on również w Chinach, których rolnictwo i przemysł były najbardziej produktywne i konkurencyjne na świecie, jak zauważył Adam Smith jeszcze w 1776 roku.

Tak więc, parafrazując motto New York Timesa, który z taką radością przywitał książkę Landesa - drukujemy wszystko, co pasuje (everything that fits, we print). Jednak cztery piąte świata i jego historii nie pasują do euro-zachodnio-centrycznego modelu w stylu "Landes and The Times", i są one bądź pomijane milczeniem, bądź przedstawiane za pomocą stereotypów, bądź zniekształcone, bądź odrzucone jako "dziwaczne mechanizmy typowe dla ekscentrycznych dyletantów i ich syzyfowych prób", jak znowu spostrzega McNeill. Jeszcze raz, cytując samego Landesa, "to historyczny powóz biegnący przed koniem, wyniki przed danymi, wyobraźni przed doświadczeniami. Tak nie wolno" (197). Tak naprawdę nie wolno robić tego, co Landes, gdy popełnia tuziny błędów w porównaniach istotnej, rzekomo, natury, nie wolno też pisać, jak pisze Landes, że "nikt nie podważy prawa popytu i podaży" (522). Jak się okazało, sam je podważył, choć nieskutecznie, w następnym akapicie, kiedy dodaje, że "kultura może stać się najważniejsza" w przypadku całego mnóstwa jego błędnych założeń na temat instytucji istniejących tu czy tam.

Landes myli się jeszcze bardziej, stosują to prawo popytu i podaży w oparciu o ogólnoświatową konkurencję rynkową. Teoretyczne i analityczne procedury stosowane przez Landesa stoją w sprzeczności z ideą historyczności czy holistyczności, do których przywiązanie deklaruje na stronie 120. Landes spostrzega, że węgiel brytyjski "okazał się nieoczekiwanie znakomitym... radosnym zrządzeniem" (189) i że płace w Wielkiej Brytanii były wysokie w porównaniu z Europą kontynentalną. Jednak analizy te to jedynie wynik zaślepienia. Autor nie próbuje nawet zbadać, w jaki sposób lokalne względne ceny w fabrykach i dostępność kapitału wyprowadzone były z zasady popytu i podaży, i że były ich odbiciem, na światowym rynku, na przykład w przypadku przemysłu włókienniczego, nie mówiąc już o samym kapitale. Jeszcze mniejszą wagę przywiązuje do tego, jak różniące się, ale wzajemnie powiązane, naciski demograficzne i ekologiczne (wysokie płace i drogie drewno) sprawiły, że inwestycje w zmianę technologiczną, której rezultatem miała być oszczędność pracy i produkcja energii, stały się nagle racjonalne w niektórych "nowo-uprzemysłowionych gospodarkach" w Europie, podczas gdy w Azji jeszcze nie, ponieważ tam koszty pracy były znacznie niższe, nawet jeśli zarobki były wyższe. Cytując znowu McNeilla na temat innych szkodliwych skrótów myślowych w książce, "Landes nie stawia pytania, tym bardziej nie odpowiada na nie.... Wszystko to jest nieobecne na kartach pracy Landesa. Oczywiście skutkiem tego jest brak adekwatnego rozważenia problemu jak to się stało, że jesteśmy tacy, a nie inni, tu, a nie gdzie indziej". Zamiast tego w książce Landesa "Wielka Brytania sama siebie wynalazła", a jego "wyjaśnieniem" są jej rzekome "niematerialne wartości (kultura) i instytucje" (215)!

Landes odrzuca też przeciwne koncepcje "nowej historii gospodarczej otumanionej liczbami" (231, 193), marksistów (274, 382), "lewicowych ekonomistów politycznych i historyków gospodarki" (252), "eurofobię (oraz) globalizm" (514) i inne, zwłaszcza stronę internetową H-World - magnez dla wszystkich nieporozumień i fantazji (oraz) wymysł folkloru" (54 p.). Ponadto, bazując jedynie na krótkich fragmentach e-maili z sieci H-World i Economic History dotyczących mojej nie opublikowanej jeszcze książki, Landes również najwyraźniej kieruje swoje potępienie w moją stronę, i pisze, że jestem jedynie "ikonoklastą" (89 p.), który "gotowy jest argumentować, że wiedza Europy i jej know-how nie wyprzedziły tych dziedzin w innych cywilizacjach aż do rewolucji przemysłowej. Gdzie uczą takiej historii?" (514 p.).

To, co dzisiaj piszę może być rzeczywiście przykładem dzieła, które Landes nazwałby ikonoklastycznym. Jednak mimo to przedstawiam tu tylko historyczne fakty, które były standardową wiedzą dla czołowych myślicieli europejskich z "głównego nurtu", takich jak Leibniz, Wolter i Smith, których Landes cytuje, nie uwzględniając żadnych kontekstów historycznych. Tak naprawdę, następcy Adama Smitha, Malthus i Ricardo również podzielali te poglądy, i poza niektórymi ówczesnymi ikonoklastami takimi jak Monteskiusz "ekonomiści nie zawsze tak uważali", jak Landes sam zauważa. Dopiero od połowy dziewiętnastego wieku możemy dostrzec rozwijanie eurocentrycznego folkloru, błędów i fantazji z nim związanych, których tradycja sięga Marksa, Maine'a, Durkheima, Sombarta, Webera, a następnie w duchu tym tworzą Polanyi, Rostow, Landes i jego kolejni zwolennicy, których trudno z powodu ogromnej ilości wymieniać z imienia i nazwiska. Mam tylko nadzieję, że jeśli nie w postaci natychmiastowego ikonoklazmu, ten wulgarny europocentryzm i triumfalizm już wkrótce stanie się ponownie czymś archaicznym. Przecież jesteśmy dzisiaj świadkami odzyskiwania przez Azję jej "tradycyjnego" miejsca i roli w świecie, które same w sobie prowadzą do ReOrientacji.

Moim skromnym przyczynkiem w realizacji tego celu jest książka ReOrient: Global Economy in the Asian Age (University of California Preee May/June 1998), która dotyczy - ponownie rozważa - głównej teoretycznej kwestii, wyrażonej przez McNeilla i przeze mnie podczas dyskusji o pracy Landesa, przede wszystkim lekceważenia przez niego historii czterech piątych ludzkości, oraz jego weberowskich (i opartego na innych autorach z tego nurtu) źle ugruntowanych założeń co do instytucji i kultury Wschodu i Zachodu. Moja 400-stronicowa książka jest również odpowiedzią na wiele z błędów, które McNeill dostrzegł na 600 stronach pracy Landesa: z demografii, rolnictwa, wojskowości, technologii wojskowej, a także innych technologii, oraz produkcji i handlu w Azji. Moja książka śledzi ponadto rozwój historyczny rzeczywistej gospodarki światowej, w której aż do dziewiętnastego wieku Chiny, i w drugim rzędzie Indie, pełniły rolę lidera - co jest lekceważone, czy nawet negowane, przez Landesa i innych. Co najważniejsze, w przeciwieństwie do Landesa i innych moja praca jest prawdziwą analizą światowych gospodarki/demografii/ekologii dotyczącą tego, dlaczego i w jaki sposób mające miejsce Upadek Wschodu i Narodziny Zachodu były uzależnione od siebie i wypływały ze struktury i dynamiki samej gospodarki światowej, a nie z jakiegokolwiek "cudu europejskiego" czy wyjątkowości Europy. Dopóki Landes nie stwierdzi, że on sam nie tworzy niczego, co odnosiłoby się do postawionych tu zarzutów, czyli że w ogóle nie ma on do czynienia z historią światową, będę musiał się z nim zgodzić, że rzeczywiście nauczono mnie złej historii.

Rzeczywiście, Landes sam słusznie zauważa, choć nie w odniesieniu do siebie samego, że "tylko dlatego, że coś wydaje się oczywiste, nie wynika, że ludzie to spostrzegą czy też, że będą w stanie poświęcić swoje przekonania dla rzeczywistości; trzeba rozumieć rzeczy na obydwa sposoby, bądź na różne sposoby, aby ustalić stare interesy i wspierać nowe" (493). Możemy się przynajmniej zgodzić, że "dobry historyk stara się zachować równowagę" (62) i że "bez kontrowersji nie ma rzeczywistego postępu wiedzy i poznania prawdy" (203). Tak więc po tym, jak już Landes i będą mogli zapoznać się z książkami i innymi materiałami, pozwólmy, żeby rzeczywistość, historia i nasi czytelnicy sami ocenili bogactwo narodów i nędzę Davida Landesa lub moją własną. Pozwólmy bowiem, by kwitły kontrowersje, równowagi i współprace, nawet między Landes i mną. A jeśli już tak się stanie, spróbujmy razem naprawić to, co się da.

Kończąc, chciałbym zacytować słowa, którymi Landes kończy swoją książkę, i zadeklarować przywiązanie do nich: "Jedna z lekcji, to świadomość, że trzeba bez przerwy próbować. Żadnych cudów, ideałów, milenium, apokalipsy. Musimy kultywować sceptyczną wiarę, unikać dogmatów, słuchać i obserwować uważnie, próbować wyjaśniać i definiować zadania, wybrać z możliwych środki do ich realizacji" (524). Wówczas, zamiast promować tezę Samuela Hungtingtona o "zderzeniu cywilizacji" może nawet David Landes zgodzi się ze mną, żeby określić ten cel za pomocą motta z "Jednego świata" Wendella Wilkie'go, a środki w taki sposób, jak ujął to Michaił Gorbaczow w swoim wystąpieniu do Organizacji Narodów Zjednoczonych, mówiąc o "jedności w wielości".

Z poważaniem
Andre Gunder Frank
6 maja 1998 (53 rocznica V-E Day).

Cytowane źródła

Adams, Robert McC. 1996. Paths of Fire: An Anthropologist's Inquiry into Western Technology, Princeton: Princeton University Press.

Blaut, J.M. 1992. Fourteen Ninety-Two. Political Geography  XI,4,July 1992, reprinted in J.M.Blaut et al 1492. The Debate on Colonialism, Eurocentrism      and History, Trenton, NJ:Africa World Press 1992.

------ 1993. The Colonizer's Model of the World: Geographical Diffusionism and Eurocentric History, New York/ London: Guilford Press, 1993

------ 1997. "Eight Eurocentric Historians," Chapter 2 in Decolonizing the Past: Historians and the Myth of European Superiority [manuscript] forthcoming.

Cohen, H. Floris 1994. The Scientific Revolution. A Historiographic Inquiry. Chicago: University of Chicago Press.

Frank, Andre Gunder 967. Capitalism and Underdevelopment in Latin America. New York: Monthly Review Press.

------ 1978a. World Accumulation 1492-1789, New York: Monthly Review Press and London: Macmillan Press.

------ 1978b. Dependent Accumulation and Underdevelopment New York: Monthly Review Press and London: Macmillan Press.

------- 1998. ReOrient: Global Economy in the Asian Age. Berkeley: University of California Press.

Goody, Jack 1996.  The East in the West. Cambridge: Cambirdge University Press.

Hodgson, Marshall 1993. Rethinking World History. Edited by Edmund Burke III. Cambridge: Cambridge University Press.

Huntington, Samuel 1993, "The Clash of Civilizations?" Foreign Affairs 72, Summer.

------ 1996. The Clash of Civilizations and Remaking the World Order. New York: Simon & Schuster.

Kuhn, Thomas S. 1969. "Comment" Comparative Studies in Society and History 11:426-30.

----- 1970. The Structure of Scientific Revolution. 2nd. Ed.Chicago: University of Chicago Press.

Landes, David S. 1969. The Unbound Prometheus. Technological Change and Industrial Development in Western Europe from 1750 to the Present Cambridge: Cambridge University Press.

McNeill, William 1963. The Rise of the West. A History of the Human Community. Chicago: University of Chicago Press.

----- 1990. "The Rise of the West After Twenty Five Years" Journal of World History. I,1: 1-22.

Shapin, Steve 1996. Scientific Revolution. Chicago: University of Chicago Press.

 
 
Wrocław, 29.10.2001